wtorek, 18 września 2012

raz centrum, raz prowincja, ale sempre Rzym


Dziś rano wstałam szykując się do którejśnastej przeprowadzki w moim życiu. Żyję na walizkach, niczym Audrey w "Śniadaniu u Tiffany'ego". Ale tym razem będę mieszkała 15 minut piechotą do Koloseum. Nigdy bym się tego nie spodziewała... I przychodzi mi do głowy pytanie: Czym jeszcze mnie życie zadziwi?...

Cieszę się również, a może przede wszystkim, ze względu na przyjaciół, którzy będą mogli nie spokojnie odwiedzać, nocując we w miarę dużym pokoju, a potem spacerując po centrum Rzymu, które choć chaotyczne i nieuporządkowane, to jednak przecież urocze i pociągające przede wszystkim historią, po której się stąpa właściwie w każdym miejscu... Mam nadzieję, że mnie szybko odwiedzą, przede wszystkim moja siostra w duchu, Rivulet z mężem i najsłodszymi na świecie dziećmi, w tym moim chrześniakiem.

Z dedykacją dla Ciebie Rivulet, dziś piosenka na Dzień dobry w duchu CARPE DIEM, która zawsze wprawia mnie w dobry humor, a szczególnie ta wersja z napisami, które przywołują na myśl wszystko, z czego można się cieszyć. Słowiańska melancholia wymaga jednak pracy nad tym, co gorącej krwi Południowcom przychodzi bez większego wysiłku...

*nota bene, kocham ten film