czwartek, 13 grudnia 2012

Przyjdź

Boże Narodzenie kojarzy się z domowym ciepełkiem rodzinnego ogniska, pachnącą choinką i ciepłymi kapciami... Ale czy tak rzeczywiście jest? Myślę dziś o tym, po raz kolejny pakując swoje manatki i szykując się do (której już, nawet nie zliczę) kolejnej przeprowadzki.

Mieszkanie w pobliżu Koloseum niestety nie wypaliło, ponieważ okazało się być salonem gier bezrobotnych "studentów" w wieku 30 lat, których codzienność zatacza granice między najnowszą wersją Fify, Iphone'a, i winem ze świeżą lazagne w lodówce... Wszystko byłoby ok, szkoda tylko, gdy dają o tym znać o pierwszej w nocy :/

Decydowałam się o przeprowadzce z trudnością, spacerując uliczkami wystrojonowymi kosztownymi ozdobami i oglądając wystawy z torebkami Louisa Vittona, których wartość wyżywiłaby niejedną afrykańską wioskę. Ach, ten kryzys we Włoszech... Chyba wiele Włoszek w tym roku będzie musiała sobie odmówić nowego płaszczyka Versace z wyprzedaży za jedyne 300 Euro, i zadowolić się zeszłorocznym...

A tymczasem mój świat po raz kolejny zamyka się w kilku walizkach, i rozmyślam o tym, jak czuła się Święta Rodzina podróżując z takimi właśnie tobołkami, w (południowo rzecz rozumiejąc) zimnym, grudniowym chłodku, ze strachem, że Miriam "odejdą wody" w najmniej oczekiwanym momencie...

Myślę o tym, gdy w naszym wspólnym życiu z Orsino rozpętał się sajgon w postaci kupowania biletów na ostatnią chwilę... W ciągu godziny ceny wzrastały dwukrotnie, strony przewoźników odmawiały posłuszeństwa, z dwóch biletów "przechodził" tylko jeden, lub okazywało się, że zza granicy nie można rezerwować pociągu PKP z Wiednia do Krakowa, i inne "kwiatki"... Dzisiaj wreszcie zamknęliśmy sprawę podróży, ale nie było łatwo, szczególnie, że jeszcze potem od razu lecimy na Sycylię na nowy rok.

Myślę też o tym, że to Święto jest bardziej, niż jakiekolwiek inne dedykowane tym, którzy jak ja teraz nawet nie wiedzą, gdzie będą mieszkali za miesiąc, lub których rodzina jest daleka od jej tradycyjnego modelu, lub którzy w ogóle jej nie mają. To święto jest piękne właśnie poprzez nadzieję, którą niesie samotnym, bezdomnym, opuszczonym i to nie tylko w dosłownym, materialnym sensie, ale też tym, którzy czują się tak w sercu, choć wokół otacza ich przepych wielkiego miasta, czy pozornie szczęśliwa rodzinka.

Myślę o tym, że w to święto myślimy szczególnie o tych osobach, których nam brakuje, a których wciąż kochamy i zawsze będziemy kochać, niezależnie od tego, czy rozdzieliły nas od nich emocje, niezrozumienie, czy śmierć.

A najpiękniejsze w tym Święcie jest to, że chociażby nie wiem, jak obiektywnie smutny byłby dzień Wigilii i 25 grudnia, to zawsze przez chwilę czuje się w nich smak Nowego, smak prawdziwej radości i smak spełnionej nadziei... Smak towarzystwa osób kochanych. I tym razem tego oczekuję z wielką niecierpliwością, pakując manatki... :)









czwartek, 15 listopada 2012

Inamorata dziś konkursowa, a nie spożywcza!


Dostałam wyróżnienie - zaproszenie do zabawy w "łebskiego bloga" od Rivulet :)
W związku z tym, że reguły obejmują wyróżnienie 11 blogów, a ja jeszcze nie mam tak wielkich znajomości, myślę, że będę zobligowania do powolnego stworzenia tu podstrony z ciekawymi blogami, i poszperania trochę w moim folderku pod tytułem "Ciekawe blogi" (dziwnym trafem, przede wszystkim kulinarne...).
A poniżej krótkie wyjaśnienie zasad.


Wyróżnienie Liebster Blog otrzymywane jest od innego blogera w ramach uznania za "dobrze wykonaną robotę". Jest przyznawane dla blogów o mniejszej liczbie obserwatorów, więc daje możliwość ich rozpowszechniania. [ależ ja mam rzesze fanów, nie trzeba było!!!] Osoba z wyróżnionego bloga odpowiada na 11 pytań zadanych przez osobę, która blog wyróżniła. Następnie również wyróżnia 11 osób (informuje je o tym wyróżnieniu) i zadaje 11 pytań. Nie wolno nominować bloga, z którego otrzymało się wyróżnienie.

No to teraz pytania, które zadała mi Rivulet:

1. Kim jest dla Ciebie Bóg? (szczerze)
Przyjacielem, któremu czasem nie ufam, ale kocham Go na ile potrafię i wiem na pewno, że On mnie też.

2. Jaka piosenka poprawia Ci humor?



3. Kiedy czujesz się bliżej Nieba?
Podczas zwykłych dni, kiedy idę do sklepu, czy robię inną prozaiczną rzecz, kiedy nie oczekuję niczego specjalnego, a nagle w dziwny sposób widzę, jak wszystko ma swój odpowiedni rytm, i że jest Ktoś większy, kto prowadzi mnie kochającą ręką i jestem za to cholernie wdzięczna.

4. Co chciał(a)byś zjeść na obiad?
To, co dzisiaj - pizzę zrobioną przez mojego Orsino ;) Mogłabym tak jeść całe życie.

5. Ulubiony święty i dlaczego?
Święty Józef, bo nie gadał za dużo, był pokorny, ale zdecydowany, kiedy było trzeba, i słuchał Boga.

6. Czy jest ktoś, z kim mógłbyś/mogłabyś rozmawiać godzinami? (Alnilam nie musisz pisać xD)
Pffff.... No to nic nie piszę :P



7. Co oznacza Twój nick i dlaczego jest taki, a nie inny? (w przypadku imion proszę o wskazanie patrona i podanie znaczenia ;))
Inamorata - oznacza po włosku "Zakochana". Kiedyś, na jakimś forum się tak podpisałam, bo byłam zakochana, a poza tym generalnie byłam zawsze z natury kochliwa, dlatego też w liceum dostałam przydomek VII Kochliwej ;P A poza tym myślę, że to słowo nieźle oddaje stan mojej duszy, w każdym czasie, nie tylko wzlotów i upadków uczuciowych... i tak zostało :P

8. Najlepiej odpoczywasz, gdy...
Nieważne, czy jest to modlitwa, sen, jedzenie, słuchanie muzyki, rozmowa z Rivulet, czy spacer z Orsino: Najlepiej odpoczywam odpuszczając sobie oczekiwania, zbawianie całego świata i zadowalanie wszystkich wokół, i pozwalając rzeczywistości być tak dobrą, jaka jest w rzeczywstości... Czasami się udaje. :)

9. Masz jakiś ulubiony wiersz???

Rudyard Kipling

Jeżeli

Jeżeli spokój zachowasz, choćby go stracili
 Ubodzy duchem, ciebie oskarżając;
Jeżeli wierzysz w siebie, gdy inni zwątpili,
 Na ich niepewność jednak pozwalając.
Jeżeli czekać zdołasz, nie czując zmęczenia,
 Samemu nie kłamiesz, chociaż fałsz panuje,
Lub nienawiścią otoczony, nie dasz jej wstąpienia,
 Lecz mędrca świętego pozy nie przyjmujesz.

Jeżeli masz marzenia, nie czyniąc ich panem,
 Jeżeli myśląc, celem nie czynisz myślenia,
Jeżeli triumf i porażkę w życiu napotkane
 Jednako przyjmujesz oba te złudzenia.
Jeżeli zniesiesz, aby z twoich ust
 Dla głupców pułapkę łotrzy tworzyli,
Lub gmach swego życia, co runął w nów,
 Bez słowa skargi wznieść będziesz miał siły.

Jeżeli zbierzesz, coś w życiu swym zdobył,
 I na jedną kartę wszystko to postawisz,
I przegrasz, i zaczniesz wieść żywot nowy,
 A żal po tej stracie nie będzie cię trawić.
Jeżeli zmusisz, choć ich już nie stanie,
 Serce, hart ducha, aby ci służyły,
A gdy się wypalisz, Wola twa zostanie
 I Wola ta powie ci: "Wstań! Zbierz siły!"

Jeżeli pokory zniszczyć nie zdoła tłumu obecność,
 Pychy nie czujesz, z królem rozmawiając,
Jeżeli nie zrani cię wrogów ni przyjaciół niecność,
 I ludzi cenisz, żadnego nie wyróżniając.
Jeżeli zdołasz każdą chwilę istnienia
 Wypełnić życiem, jakby była wiekiem,
Twoja jest ziemia i wszystkie jej stworzenia
 I - mój synu - będziesz prawdziwym człowiekiem!

10. Fragment Pisma Świętego, który najbardziej do Ciebie przemawia, to...

Jeremiasz 29, 10-14
"Jestem bowiem świadomy zamiarów, jakie zamyślam co do was - wyrocznia Pana - zamiarów pełnych pokoju, a nie zguby, by zapewnić wam przyszłość, jakiej oczekujecie. Będziecie Mnie wzywać, zanosząc do Mnie swe modlitwy, a Ja was wysłucham. Będziecie Mnie szukać i znajdziecie Mnie, albowiem będziecie Mnie szukać z całego serca. Ja zaś sprawię, że Mnie znajdziecie - wyrocznia Pana - i odwrócę wasz los, zgromadzę spośród wszystkich narodów i z wszystkich miejsc, po których was rozproszyłem - wyrocznia Pana - i przyprowadzę was do miejsca, skąd was wygnałem."

11. Książka Twojego dzieciństwa to...
Dwie:
Jedna, była propagandą komunistyczną świetlanej przyszłości Polski Ludowej. Podobały mi się przede wszystkim obrazki Pegeereów, i nienawidziłam zaplutego kapitalizmu z jego nowobogackim wyzyskiem.
Druga była taka rozkładana, w której był zrobiony przekrój człowieczka i można było oglądać go ze wszystkich stron, na jednej stronie był układ trawienny, na drugim krwionośny, na kolejnym płciowy... Spędzałam całe godziny na analizowaniu poszczególnych warstw :P :P :P

Więcej grzechów nie pamiętam :PP

Moje pytania:

1. Osoba, której spojrzenie rozprasza chmury na Twoim niebie.
2. Największe spełnione marzenie lub marzenie "do spełnienia" w niedalekiej przyszłości.
3. Kultura jakiego kraju, poza Polską, odpowiadałaby Ci najbardziej? Dlaczego?
4. Piosenka, którą chciałabyś, aby zanucono wracając do domu po Twoim pogrzebie. ;)
5. Jedna rzecz, którą najbardziej w sobie cenisz?
6. Czy lubisz tańczyć?
7. Ulubiony smak dzieciństwa.
8. Zapach, który przypomina Ci o bezpieczeństwie i szczęściu.
9. Kiedy ostatnio powiedziałeś osobom, które kochasz, że tak jest?
10. Śniadanie: słodki rogalik z czekoladą i cappucino, czy jajecznica z bekonem i szklanką herbaty?
11. Morze, czy góry?

Typowane blogi:

Resztę blogów publikuję już jutro...
arrivederci :*

P.S. Dopisek z 16-tego: No, jako żywo, na razie to jedyne blogi, jakie przychodzi mi wytypować.. .Ale liczy się jakość, nie ilość ;)

poniedziałek, 12 listopada 2012

Specjały z Pulii

Pozostając przy temacie przepisów...

Pieniądze za zlecenia nie wpływają, a z konta raczej upływają, lodówka świeci pustkami, a w brzuchu burczy. Jedynym, co pozostaje zrobić w tak dramatycznej sytuacji, jest wzięcie się za pyszną  sałatkę z Pulii.
Nauczyłam się ją robić na krótkim stażu jako babysitter u pewnej rodziny z Pulii. Matka małego Andrea pracowała w domu przy komputerze, odbierając telefony międzynarodowe, a pomiędzy poszczególnymi połączeniami przygotowywała dla swojego Małego i swojego Większego ;) różne smaczności: wszystko zdrowo, na bazie warzyw i owoców, szybko, i tanio, i za to ją podziwiałam.

Na obiad przygotowała "coś z niczego", a mianowicie sałatkę złożoną z ugotowanych ziemniaków, pomidorów, oliwy extra virgin, soli, pieprzu, tuńczyka i jajka na twardo. Oryginalna wersja, jakiej przepis znajdziecie w internecie, to sałatka z fasolą, która w tym przypadku byłaby jedynym źródłem protein, ale jeżeli nie w smak wam spożywanie różnych wzdymających produktów, zastąpcie ją, tak, jak zrobiła to moja znajoma, czymś innym (jajko, tuńczyk, czy jakieś delikatne, białe mięso, tu jednak cena już wzrasta...). Niektórzy dodają też cebulkę, oliwki, etc. Ważne, aby nie przesadzać ze składnikami, bo jej siła tkwi w prostocie.

I tym razem, tak, jak w przypadku tramezzini, wskazane jest schłodzenie sałatki. Świetnie smakuje z białym, również schłodzonym winkiem.

Smacznego!!! :)


P.S. O rany, właśnie odkryłam, że po polsku Pulię nazywa się Apulią... O.o

piątek, 9 listopada 2012

Post o smaku kaparów, oliwek i tuńczyka

Jak świat światem, jedną z największych namiętności Włochów było, jest i pewnie zawsze będzie jedzenie. Co tu się dziwić, jeśli dla wielu "makaroniarzy" dodanie cebuli do carbonary, czy podanie tramezzino ze skórką to gorszy grzech, niż zdrada żony...

Powoli dopada mnie "mania przeżuwania", i zaczynam sama zanurzać się po uszy w przepisach na kanapkę z kaparami, czy tiramisu domowej roboty. Jednym z wyzwań, które wciąż mnie czekają, są cornetti, czyli rogaliki nadziewane tradycyjnie nutellą, marmoladą, czy kremem (ostatecznie mogą to też być "cornetti semplici", czyli te "nienadziane").

"Pysznościowa choroba" tak się we mnie rozprzestrzeniła, że łapię się na tym, iż nawet rozmawiając z polskimi przyjaciółmi bez skrępowania wypytuję ich, co zjedli na obiad. Zdziwione spojrzenia każą mi się zastanowić, czy nie przesadzam czasem z centrospożywczym spojrzeniem na życie (nie dotyczy Rivulet, która również jest jedzeniową maniaczką, i z którą stworzyłyśmy wiele wykwintnych i niepowtarzalnych dań w życiu, jak na przykład makaron z wegetą, czy surowe parówki "Bobaski" wcinane z kajzerką...).

Dziś chciałabym polecić Wam wspomniane już tramezzini. Są proste w przygotowaniu, pyszne, a przede wszystkim TANIE.

Tramezzini to kanapeczki z chleba przypominającego tostowy, z tą różnicą, że trochę większego, i różniącego się od zwykłego tosta tym, że skórka jest prawie niedostrzegalna, lub w ogóle chlebek został jej pozbawiony.

Bazą tramezzino jest sałata. Układamy ją, następnie zazwyczaj plasterki pomidorka, lub jajka ugotowanego na twardo. Do wersji wegetariańskiej dodajemy plasterek żółtego serka, do tradycyjnej - dodatkowy plasterek szynki. Możemy jednak puścić wodze fantazji i zafundować sobie na przykład takie tramezzino, jak zrobiłam dzisiaj.
Kanapeczki smarujemy pastą tuńczykowo-majonezową (ja majonez zastąpiłam jogurtem wymieszanym energicznie z oliwą). Na to pokrojone kaparki, porządna warstwa sałaty, pomidor, i pokrojone w plasterki zielone oliwki. Kanapkę "przymykamy" drugą połówką chleba, również potraktowaną pastą tuńczykowo-majonezową, i wkładamy do lodówki na godzinę.

Tramezzini muszą się "przejeść"!


sobota, 20 października 2012

Give me one moment in time!...


Mieszkam w kraju, w którym zawsze chciałam mieszkać, z ukochanym i zajmuję się pisaniem tekstów - tak, jak zawsze chciałam, mam przyjaciół i w dodatku jestem matką chrzestną Chodzącego Cudu, a mimo tego często zamiast się z tego cieszyć, wciąż się po polsku zamartwiam: przyszłością, rachunkami, talią, itp... Mimo słynnej zdolności Włochów do cieszenia się chwilą, widzę, że nic nie jest w stanie zmienić mojej słowiańskiej, melancholijnej duszy.

Dlaczego ta skłonność tak często dotyka nie tylko mnie, ale i prawie każdego z nas? Czy jesteśmy skazani na wieczny wyścig w kierunku niemożliwego, czy też możemy czasem wreszcie się zatrzymać i spojrzeć na otaczający nas widok, bez przeliczania przebytych już kilometrów i tych, które nas jeszcze czekają, aby dotrzeć do najbliższego schroniska?... Czy zamiast zamartwiać się tym, że pewien etap już nigdy nie powróci, nie lepiej byłoby cieszyć się tym, w jaki sposób nas ubogacił i ile piękna pokazał?...

Ostatnio skupiam siię na nostalgicznym wspominaniu różnych pięknych relacji i rzeczywistości, przeżywanych w Polsce. Również i tych, które skończyły się dla mnie smutno, czy wręcz prawie dramatycznie. Niech żyją wiecznie :) Ja tymczasem, zajmę się TU i TERAZ.